Modlitwa Wstawiennicza
Forum Modlitwy
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Modlitwa Wstawiennicza Strona Główna
->
Spotkanie z Bogiem
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Modlitwa i Wiara
----------------
Prośba o modlitwę
Spotkanie z Bogiem
Różności
----------------
Dowolny temat
lużne tematy
Dary Ducha
----------------
Wykładnia Snów
Biblia
Oddanie Bogu chwały
----------------
Dziękowanie
Uwielbianie
Informacje
----------------
Informacje
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Jarek
Wysłany: Pią 14:55, 25 Maj 2012
Temat postu: Moje doświadczenie z Bogiem
Kiedy dowiedziałem się dwadzieścia jeden lat temu, że jestem chory na SM (stwardnienie rozsiane) – jak to zwykle bywa przy takich niespodziewanych diagnozach – nie wierzyłem, że tak jest. Oboje z małżonką myśleliśmy, że to tylko taka sobie przejściowa dolegliwość, coś w rodzaju zwykłej grypy, którą można z łatwością wyleczyć. Tylko trzeba mieć na to pieniądze. Wiadomo, ciągle ich brakowało. Ja też jeszcze rozpocząłem studia, małe dzieci ze swoimi potrzebami itd.
Wtedy braliśmy kredyty – jeden, drugi, trzeci, aby spłacić poprzednie dwa. Więc pieniądze niby pozornie były na wszystko, a przede wszystkim na moje leczenie.
Jak nietrudno się domyśleć, o całkowitym wyleczeniu nie było mowy, bo wiadomo, że SM jest chorobą nieuleczalną. Tym czasem tzw. pętla kredytowa zaciskała się na naszej szyi coraz mocniej.
Zawsze z małżonką chodziliśmy do Kościoła, ale dziś wiem, że wtedy to nasze chodzenie bardziej traktowane, jak pewnego rodzaju tradycja. Ja, jako mężczyzna i przede wszystkim bankowiec! czułem się okropnie, że dopuściłem do takiej sytuacji. Czułem się winny naszej obecnej sytuacji materialnej (zresztą coraz gorszej), a nawet źle się czułem z tego powodu,
że jestem chory.
Dziś, jak wspominam tamten czas, to po prostu ….. ech. Zawsze byliśmy razem w naszej doli i niedoli; ja, moja żona i dzieci. Musiałem odejść z pracy w banku, a tutaj brakowało pieniędzy na życie, na spłatę zobowiązań. Nie wiem, co wtedy sobie myślałem. Ale najważniejsze było to, że cały czas byliśmy razem – na dobre i na złe, w potrzebie i w chorobie. To było i jest nadal piękne. Bycie razem w miłości podtrzymuje nasze życie w nadziei. A Bóg jest z nami i dlatego czujemy się bezpiecznie.
A tym czasem po tym, jak odszedłem z banku, byłem na „kuroniówce”. Łapałem się dorywczej pracy polegającej na roznoszeniu ulotek. Byłem jednak za słaby. Oczywiście roznosiliśmy je razem z żoną. Po blokach – góra i dół. Ja na dole siedziałem w samochodzie z paczką ulotek i ……. modliłem się. Płakałem, bo nikt nie widział. Było ciężko, ale byliśmy razem. Żona oczywiście nadal pracowała na poczcie i pracuje na niej do dziś. Pomagała mi po pracy. Była silna i zdeterminowana. Młodsza córka też nam pomagała. Roznosiliśmy też ,zamówione wcześniej przez ludzi, książki telefoniczne.
Nie chcę już teraz wracać do tamtego czasu, bo są to dla mnie nieprzyjemne czasy. Potem pracowałem, jako listonosz. Byłem jednak bardzo słaby. Z trudem dawałem radę – ciężka torba, słońce, deszcze, zimno, gorączka, a rejon miałem „rowerowy”; 32 kilometry codziennie.
Wtedy miało miejsce znaczne pogorszenie stanu mojego zdrowia, a raczej choroby. W nocy płakałem i modliłem się na zmianę oczywiście razem z moją małżonką.
Pracowałem nawet w sklepiku szkolnym. Kiedy dzieci miały lekcje ja siedziałem bezczynnie i nieustannie modliłem się, śpiewałem moją ulubioną pieśń z czasów kiedy byłem dzieckiem:
”Liczę na Ciebie Ojcze, liczę na miłość Twą, liczę na Ciebie Ojcze na Twą Ojcowską dłoń ……”
W końcu zaczęliśmy starania o tzw. kredyt konsolidacyjny. Nadal jestem przecież bankowcem, dużo czytam między innymi o świecie finansów, o bankowości, nadal się tym interesuję mimo, że w banku nie pracuję. Zmierzam do tego, że w zasadzie nie było żadnych przesłanek do tego, aby dostać ten kredyt. Niskie nasze dochody, bo mała moja renta i to na czas – wtedy jeszcze – określony. Duże zadłużenie (choć spłacane dotychczas terminowo), niewielkie zabezpieczenie i niemal nic nie wskazywało na to, abyśmy mogli otrzymać ten kredyt.
Po niedługim czasie okazało się, że TAK! Przyznano nam. Wszelkie zadłużenia zostały zapłacone i mamy teraz jeden kredyt ze sporą ratą; równej niestety mojej rencie. Żyjemy więc teraz tylko z jednej pensji mojej żony, a ja szukam odpowiedniej dla siebie pracy, aby jej pomóc.
WAŻNE JEST TO, ŻE JESTEŚMY RAZEM, A Z NAMI JEST BÓG OJCIEC.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin