Autor Wiadomość
gość X
PostWysłany: Sob 16:27, 24 Wrz 2011    Temat postu: sen

Jak myślicie, co może oznaczać ten sen:

W moim śnie obudziłam się w hotelowym pokoju, podeszłam do okna i powoli odsunęłam zasłony. Było rano i widziałam długą ulicę z rzędem domów w kierunku centrum miasta. Tam zauważyłam ogień, który właśnie zapłonął. W szybkim tempie przedarł się przez rząd domów. Dom po domu stawał w płomieniach jakby w efekcie samozapłonu. Niebezpieczeństwo bardzo szybko przyszło do nas. Krzyknęłam: ”Musimy uciekać!” Ale nie było jak wyjść, ponieważ ogień był już tak blisko. Pozostała jedna myśl: musimy iść do metra… Wtedy się obudziłam. Wróciłam do spania i obudziłam się po 3 godzinach, a sen był wtedy tak prawdziwy, jakby wszystko zdarzyło się naprawdę.
Christi
PostWysłany: Pon 16:05, 14 Lut 2011    Temat postu: sen M.S.

Bardzo ciekawy sen. Szczegółową interpretację wysłałam na osobistego maila autora snu (tak się umówiliśmy). Na forum chciałam tylko podkreślić, że "latanie" w snach często znaczy duchowe obdarowanie pochodzące od Boga. Duch Św (jako "powietrze") może "wznieść" nas ponad duchową walkę. ponad wszelkie przeciwności życiowe, ale też ponad ludzi, którzy będą chcieli nas zatrzymać...Bóg ma zawsze wyjście czy rozwiązanie!!!
Maciej Strzyżewski1
PostWysłany: Śro 19:02, 09 Lut 2011    Temat postu:

Tak, ten sen przyśnił mi się naprawdę.
wstawiennik
PostWysłany: Śro 18:59, 09 Lut 2011    Temat postu:

Historia którą pan opisał jest dziełem artystycznym, interesuje mnie czy taki sen autentycznie miał miejsce, czy jest to raczej forma literacka?
Maciej Strzyżewski
PostWysłany: Śro 18:52, 09 Lut 2011    Temat postu: Sen Średniowieczny

Ludzie w łachmanach krzątali się tam i z powrotem. Gdzieniegdzie droga była pokryta kamieniem, ale w większości była to ubita przez setki stóp i kopyt ziemia. Tuż przede mną ktoś wylał zlewki. W powietrzu unosił się intensywnie nieprzyjemny kwaśny zapach. Umorusane dzieci biegały gromadami i psociły. Kaleki żebrak machał za nimi swoją laską.

Otoczeni wielkim kamiennym murem ludzie ci byli bezpieczni przed atakiem ewentualnych intruzów. Dzień mijał spokojnie i leniwie. Żołnierze w pancerzach stali grupkami. Ktoś coś opowiadał, reszta wybuchała śmiechem, który był przerywał widokiem jasnowłosej piękności w długiej, grubej sukni dźwigającej wodę w drewnianym wiaderku. Przekupki przywoływały do swoich straganów.

Pręgierz stał w tym momencie pusty, ale krople krwi były jeszcze świeże. Tego co tu się działo nie chciałem oglądać.

Chodziłem wąskimi uliczkami pomiędzy ludźmi i spijałem każdy szczegół tej egzotyki.

W środku miasta stał olbrzymi kościół z jasnego ciosanego granitu. Zimny i surowy wewnątrz i na zewnątrz. Oszołomiony pięknem patrzyłem na ten budynek i ogarniał mnie nastrój uniesienia.

Nagle wśród żołnierzy wybuchło poruszenie. Biegali i krzyczeli. Coś się działo. Spora ich grupa biegła teraz w kierunku katedry. Zrozumiałem, że powodem zamieszania jestem ja. Szybko wszedłem do budynku. Wkrótce kościół wypełnił się wojskiem. Gdy mieli mnie już pochwycić siłą woli uniosłem się w powietrze. Ku swojemu zdziwieniu mogłem latać, bez wysiłku i tam gdzie chciałem. Cudowne uczucie. Niczym Piotruś Pan znajdowałem się dwa metry nad ich głowami, a oni nic nie mogli mi zrobić. Biegali za mną z jednego końca katedry na drugi. Poleciałem pod sam dach pławiąc się w błogim uczuciu wolności.

Chciałem już opuścić kościół, ale wyjście było tylko jedno przez wąskie drzwi. Odczekałem na moment kiedy nikt przy nich nie stał i niczym polujący jastrząb zanurkowałem szybko w ich kierunku. Udało mi się wydostać na zewnątrz. Żołnierze w hełmach nachodzących na nos wybiegli za mną. Wyrwałem się z potrzasku. Wznosiłem się w górę na wieżę kościoła, która była podobna do odkrytej wieży zamku. Lecąc nie zauważyłem jak jeden z żołnierzy wymierzył we mnie strzałę, która ugodziła mnie smiertelnie. Leżałem teraz na szczycie. Siły i życie uchodziły ze mnie niczym powietrze, ale nic mnie nie bolało. Byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek.

Patrzyłem na dziedziniec katedry, na którym roiło się od rozłoszczonych żołnierzy, którzy przez wąskie drzwi jeden za drugim wbiegali na wąskie schody prowadzące na wieżę.
Po drugiej stronie roztaczał się piękny widok na dziewicze pola i lasy. Chłodny wiatr kojąco owiewał moją twarz. Było mi dobrze. W powiewie tym usłyszałem chłopięcy chór śpiewający delikatnie piękną pieśń zwycięstwa. Byłem wolny na zawsze.

Obudziłem się melancholijnie szczęśliwy. Dobrze jednak, że był to tylko sen.

Maciej Strzyżewski
Marcin
PostWysłany: Wto 10:43, 08 Lut 2011    Temat postu: Kto zna symbolikę snów

poprzez sny Bóg chce nam coś powiedzieć, poprzez symbole których musimy znaleźć odpowiedniki. A oto autentyczna historia

1 Moj. 40:6-22
6. A gdy przyszedł do nich Józef rano, spostrzegł, że byli zmartwieni.
7. Zapytał więc dworzan faraona, którzy byli z nim w więzieniu, w domu jego pana, mówiąc: Dlaczego to macie dziś twarze ponure?
8. Odpowiedzieli mu: Mieliśmy sen, a nie ma nikogo, kto by nam go wyłożył. Rzekł do nich Józef: Czy nie do Boga należy wykład? Opowiedzcie mi je!
9. Wtedy przełożony podczaszych opowiedział swój sen Józefowi i rzekł: Śniło mi się, że był przede mną krzew winny.
10. A na tym krzewie były trzy pędy; a gdy zaczął wypuszczać pąki, zakwitł, a jego grona winne dojrzały.
11. A miałem w ręku puchar faraona. Wziąłem więc grona i wycisnąłem je do pucharu faraona, a puchar wręczyłem faraonowi.
12. Wtedy rzekł mu Józef: Taki jest jego wykład: trzy pędy, to trzy dni.
13. Po trzech dniach faraon podniesie do góry głowę twoją i przywróci ci urząd twój, tak że będziesz podawał puchar faraonowi do ręki, jak dawniej, gdy byłeś podczaszym.
14. Jeśli tylko nie zapomnisz o mnie, gdy ci się będzie dobrze powodziło, wyświadcz mi łaskę i wspomnij o mnie przed faraonem, by mnie wydostać z tego więzienia.
15. Uprowadzono mnie bowiem podstępnie z ziemi Hebrajczyków, a tutaj także nie uczyniłem nic złego, za co by mnie miano wtrącić do więzienia.
16. A przełożony piekarzy widząc, że dobrze to wyłożył, rzekł do Józefa: Ja też miałem sen: Oto trzy kosze białego pieczywa były na mojej głowie.
17. A w koszu, który był najwyżej, było różne pieczywo, jakie jada faraon, ptaki zaś wyjadały je z kosza na mojej głowie.
18. Wtedy odpowiedział Józef i rzekł: Oto jego wykład: Trzy kosze, to trzy dni.
19. Po trzech dniach faraon podniesie wysoko głowę twoją, bo powiesi cię na drzewie, i ptaki będą zjadać ciało twoje.
20. Na trzeci dzień, w dniu urodzin faraona, urządził on ucztę dla wszystkich dworzan swoich i w gronie dworzan swoich podniósł głowę przełożonego podczaszych i przełożonego piekarzy:
21. Przełożonego podczaszych przywrócił do jego godności podczaszego, tak że znów podawał puchar do rąk faraona,
22. A przełożonego piekarzy kazał powiesić zgodnie z wykładem snów przez Józefa.
(BW)

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group