Forum Modlitwa Wstawiennicza Strona Główna Modlitwa Wstawiennicza
Forum Modlitwy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje Świadectwo nawrócenia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Modlitwa Wstawiennicza Strona Główna -> Spotkanie z Bogiem
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nadzieja K.
Gość






PostWysłany: Pon 21:54, 09 Maj 2011    Temat postu: Moje Świadectwo nawrócenia

Moje świadectwo...
W wielkim skrócie:
Pochodzę ze Śląska,z rodziny,w której religia nie odgrywała zbyt dużej
roli.Nikt mnie nie zmuszał do chodzenia do kościoła.Moją rodzinę
trudno nazwać normalną...Moi rodzice się rozwiedli,gdy miałam 10
lat,zostałam z mamą.Ojca jako takiego nie pamiętam,mama cały czas
mówiła mi,że on nie żyje...Ze starszym o 8 lat bratem tez nie miałam
bardzo długo żadnego kontaktu,dopiero jakieś 2 lata temu go
odnalazłam.Wtedy też okazało się,że ojciec żyje...Ale mimo,że
pojechałam do niego był dla mnie jak obcy człowiek...Tak samo,jak
brat...Żadnych więzi,relacji...Niby rodzina,a jak obcy...Mama po
rozwodzie zajęła się "szukaniem tatusia".Na dzień dzisiejszy ma 7
męża,mężczyzn nie będących mężami,którzy byli "po drodze"nie
liczę...Ja zaczęłam uciekać z domu.Ale,co ciekawe,miałam już wtedy
swój system zasad i wartości...Dzięki temu udało mi się nie wpaść w
nałogi i zachować w czystości(chyba wiesz,co mam na myśli).Uciekałam z
domu bardzo często,w związku z czym miałam problemy w szkole.Edukację
zakończyłam na podstawówce.Potem wolałam jeździć po Polsce.Mama,zajęta
kolejnymi "tatusiami" zostawiła mnie samą sobie,więc można
powiedzieć,że wychowywałam się sama.Zaczęłam się interesować
religią,szukać prawdy.Przeszłam chyba wszystkie kościoły i
wyznania,ale w każdym coś mi nie pasowało...Zdegustowana doszłam do
wniosku,że prawdy nie ma.I wtedy spotkałam Świadków Jehowy.Byłam dla
nich łatwym łupem..."Oświecili" mnie...Przyjęłam ich
wierzenia,ochrzciłam się.Podjęłam pracę...w stacji krwiodawstwa.To
świadkom bardzo się nie podobało,kazali mi rzucić pracę.Nie
rzuciłam-wyrzucono mnie z organizacji...W międzyczasie poznałam
mężczyznę,starszego ode mnie 20 lat.Był dla mnie jak ojciec..do czasu
ciąży.Zostawił mnie samą...Matka kazała mi usunąć ciążę,nie zgodziłam
się. tym czasie nie miałam już pracy.Mama odwróciła się ode
mnie,wyrzuciła mnie z domu.Zostałam sama.Przerażona,bez
mieszkania,pracy,środków do życia po urodzeniu się Moniki oddałam ją
do adopcji-czego nigdy w życiu sobie nie wybaczę...Ale wtedy po prostu
stchórzyłam...Byłam bezdomna,nie chciałam takiego losu dla mego
dziecka..Wydawało mi się,że tak będzie najlepiej...W tym czasie nadal
szukałam prawdy,trafiłam do kościoła zielonoświątkowego.Zaczęłam tam
chodzić,"wyklepałam formułkę" oddania się Jezusowi...Ale tak naprawdę
tego nie zrobiłam.Ot,po prostu-chcecie,to macie...W tym kościele
bywałam bardzo często,choć w różnych miastach.Jako bezdomna włóczyłam
się tu i tam,chwytałam się różnych prac dorywczych.Włamałam się do
pustostanu,gdzie koczowałam pół roku.W sumie moja bezdomność trwała od
1994 do 2004 roku...Różnie było,ale nigdy nie posunęłam się do
kradzieży czy prostytucji..Raczej żebrałam,brałam na litość.Mieszkałam
po pustostanach,klatkach schodowych,domach dla bezdomnych...W końcu
wyjechałam ze Śląska do Przemyśla.Tu zamieszkałam z początku na
strychu.Podjęłam pracę na czarno,poznałam mego jeszcze na razie
męża(rozwód w toku).Wyszłam za mąż w 2004r. i moja bezdomność się
skończyła.Dla męża poszłam do Cerkwi,ale jakoś nie umiałam w to co tam
mówią uwierzyć.Widziałam też życie ludzi niby wierzących,w tym mego
małżonka.Jeszcze dobrze nie wyszedł z cerkwi,a już
przekleństwa...pijaństwo...Nie
wierzyłam,że to prawda.Zawsze wydawało mi się,że jeśli coś jest prawdą
to ma wpływ na życie...W końcu doszłam do wniosku,że to wszystko jest
bez sensu,Boga nie ma,to bajki...
Ale nie potrafiłam zapomnieć tego,co słyszałam w kościele
zielonoświątkowym...Na nowo nawiązałam kontakt z jedną siostrą z
Raciborza.Pisałam do niej i podziwiam ją za cierpliwość...Bo rzucałam
takimi tekstami,że niejeden by doszedł do wniosku,że dla mnie nie ma
szans na to bym uwierzyła naprawdę i naprawdę się
nawróciła...Negowałam dosłownie wszystko...Do czasu...
Moje małżeństwo okazało się porażką,trafiłam na alkoholika i moje
życie zamieniło się w koszmar.Ale jakoś mimo to coś we mnie pękło i
zaczęłam myśleć o sobie.Podjęłam naukę w szkole średniej-w tej chwili
już ją skończyłam z bardzo dobrymi wynikami(najwyższa średnia wśród
tegorocznych abiturientów)-teraz zdaję maturę.
Zaczęłam wychodzić
do ludzi,mieć marzenia.Jedno z nich zrealizowałam-zrobiłam licencję
pilota paralotni.Zaczęłam się buntować przeciw ciągłemu pechowi w mym
życiu.I wtedy...choroba.4 stopień wyniku cytologii...wyrok:operacja
usunięcia wszystkiego-macicy i jajników,potem chemia a i tak nie
wiadomo czy będzie dobrze...Zdołowana postanowiłam ostatni raz przed
śmiercią pojechać na Śląsk,odwiedzić ludzi,których tam znałam i
wszystkie miejsca,które były mi drogie...Chciałam po prostu się pożegnać...
Róża(ta siostra,która wykazując anielską cierpliwość pisała ze mną)
zaoferowała mi,że mogę być u niej,więc pojechałam.Dopiero w drodze,w
pociągu dowiedziałam się,że zaplanowała mi pobyt...No,cóż..głupio się
było wycofać...
Przyjechałam więc i mówię,że nie zamierzam iść do żadnego kościoła,bo
ja już w bajki nie wierzę...Zaczęłyśmy rozmowę...po której Róża
załamała ręce i powiedziała:jak Cię Duch Święty nie przekona,to nikt
Cię nie przekona...Ale dobrze,że przyjechałaś,może coś się zmieni..
A ja na to: nie przyjechałam tu by coś się zmieniało,tylko by się pożegnać!
Róża nic już na to nie odpowiedziała...
Poszłam z nią do kościoła-była ewangelizacja.
Ale czułam się tam fatalnie.Wszystko mnie
denerwowało:hałas,szczęśliwi,radośni,uśmiechnięci
ludzie...zastanawiałam się,co ja tu robię,co to za
idioci...no,dosłownie tak...co za naiwniacy,frajerzy...
Miałam ochotę zabrać kurtkę i wyjść,ale pomyślałam sobie,że uraziłabym
tym tą siostrę,więc zostałam.Postanowiłam jakoś "przecierpieć"...
Zaczęło się nabożeństwo.Całe uwielbianie przesiedziałam z
nieszczęśliwą,cierpiętniczą miną,myśląc:niech się już w końcu ten
cyrk skończy.co to ma być?flagi?tańce?co to za kościół?
Potem było głoszone słowo...
Z początku negowałam każde zdanie...Ale potem...Potem coś się zaczęło
ze mną dziać...Jakby mur pękał,jakby coś się kruszyło.Zaczęłam
słuchać...I słuchać...I coraz bardziej wszystko pękało...Ale walka
wewnątrz mnie trwała:to nie dla ciebie,ty nie wierzysz,to bajki,dla
ciebie już za późno,nie masz szans,odrzuciłaś Boga,nie,to już nie dla
ciebie,to nie ma sensu...nie,nie....
Brat zrobił wezwanie do modlitwy...Walka trwała nadal..Nie
wiem,jak,ale nagle byłam na kolanach,płacząc...Róża uklęknęła obok
mnie i mówi:chodź do przodu,potrzebujesz modlitwy! A ja,klęcząc i
płacząc,ciągle swoje:nie,Różo,to nie dla mnie,już za późno,nie,nie...
Jedna modlitwa niczego nie zmieni...nie,nie...I tak to trwało..Ale w
końcu jakoś,wciąż
płacząc wyszłam do przodu...
I nigdy nie zapomnę tego,co tam się wydarzyło...
Podszedł do mnie jeden brat,nałożył na mnie ręce i zaczął
prorokować...słowem z Jeremiasza 29: 11-14.... Rozpłakałam się jeszcze
bardziej...Potem modlił się o mnie...A potem...potem zapragnęłam oddać
życie Jezusowi.I tak zrobiłam.I tak 20.11.2010 narodziłam się na
nowo.Jedna modlitwa tak wiele zmieniła...
Wróciłam do ławki,nadal płacząc-tym razem ze szczęścia...
Czułam się...inaczej...Zniknął gdzieś cały ciężar...
Zostałam u Róży jeszcze kilka dni,ale to już nie byłam ta sama
ja...Wróciłam do Przemyśla narodzona na nowo,z nadzieją i wiarą w
sercu.Bóg jeszcze na Śląsku ochrzcił mnie Swoim Duchem
Świętym,otrzymałam dar języków. Dostałam też Biblię,którą po powrocie
do domu zaczęłam dosłownie pochłaniać...
I zrozumiałam,że bardzo chcę być ochrzczona...
Ale to jeszcze nie koniec mego świadectwa...
Bo Bóg rozpoczął we mnie Swoje dzieło!
Zaraz po powrocie do Przemyśla miałam się zgłosić do
szpitala.Poszłam.Lekarz przed operacją zdecydował się powtórzyć
badanie...I...WYNIK BYŁ W PORZĄDKU!!!!!
Operacja została odwołana! Smile
Jestem pod stałą kontrolą lekarską,ale jak na razie nie ma powodów do
obaw-jest okej,nie ma potrzeby operacji... Smile
Teraz regularnie czytam Słowo Boże,modlę się,wzrastam w Bogu.Widzę,że
mnie przemienia,zauważyli to także moi znajomi-paralotniarze.Nie chcą
już za bardzo ze mną rozmawiać,bo ja wciąż tylko o Jezusie,Bogu i
Biblii mówię...Dokuczają mi,że trafiłam do sekty i zrobiono mi "pranie
mózgu"...
Ale ja dziękuję Bogu za to "pranie mózgu"...
On tak długo na mnie czekał,szukał mnie..i znalazł..
Chwała Mu za to! :-)Teraz wiem,w Kogo wierzę,wiem,w kim moja
nadzieja.Teraz wiem,komu chcę
służyć.Chcę iść za Jezusem na 100%.Żadnych kompromisów,żadnych
ustępstw!
Biblia nagle stała się dla mnie najważniejszą Księgą,tak prostą i
głęboką jednocześnie...
Wiem,że byłam już chrzczona u Świadków,ale z tego,co czytam w Biblii
ten chrzest nie był ważny.Bo przede wszystkim-nie byłam na nowo
narodzona.Nie ochrzczono mnie tak,jak jest to napisane w
Piśmie.No,byłam chrzczona przez zanurzenie,ale nie w imię Ojca,Syna i
Ducha Świętego.Mojego chrztu nie poprzedziła wiara...Przed chrztem
wyraziłam wiedzę,że łączę się z organizacją Świadków Jehowy...a nie
fakt,że Jezus jest moim Panem i Zbawicielem...
Wiem też to,że nie będę należeć do kościoła zielonoświątkowego.Bo jak
poszłam tam po moim nawróceniu to zaczęłam zwracać uwagę na to,co jest
tam nauczane.I nie spodobało mi się to...Nie zapomnę,jak zachęcano
mnie do kompromisu,do dalszego chodzenia z mężem do cerkwi-bo przecież
Bóg jest wszędzie...Nie,to nie jest prawda.Bóg nie chce,by prawdziwie
wierzący bratali się z tymi,którzy Go nie znają.Żadnych kompromisów!
Żadnego kłaniania się bałwanom!Nigdzie,przenigdzie w Biblii nie
znalazłam zachęty do tego...Wręcz przeciwnie:wyjdźcie,odłączcie
się,jaka społeczność wierzących z Belialem,wiernych z
niewiernymi...nieczystego się nie dotykajcie,ohydą dla Pana są
czciciele bałwanów..i tak dalej,i tak dalej...A Stary Testament?Te
wszystkie historie?Ludzie wrzucani do pieca,do jaskini lwów,bo nie
chcieli się pokłonić bożkom?To przecież jest napisane dla nas,jako
przykład...Jak można nauczać,że nie ma niczego złego w pójściu do
cerkwi???
No i właśnie dlatego nie bardzo wiedziałam,gdzie mam chodzić,bo w Przemyślu
w sumie jest tylko kościół zielonoświątkowy...i Świadkowie Jehowy i
adwentyści...
A ja chciałam regularnie chodzić...Wzrastać..No i być
ochrzczona...A raczej sama siebie ochrzcić nie mogę...No ale wierzyłam,że
Bóg mną pokieruje i że znajdę swoje miejsce w jakimś Kościele,który
nie uznaje kompromisów i idzie TYLKO za Bogiem i Jego Słowem..Tak też
się stało! Znalazłam Kościół w Tarnowie....Tam
naprawdę jest wspaniale,żywy,działający Bóg,żadnych kompromisów,tylko
Bóg,Jego Słowo i Jego Duch...
Za każdym razem jak tam jestem Bóg dotyka mnie,odczuwam Jego obecność
i miłość.Od jakiegoś czasu jeżdżę do Tarnowa w każdą
niedzielę.Mimo,że to prawie 200 km. w jedną stronę... Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Angem




Dołączył: 11 Maj 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tczew

PostWysłany: Śro 10:54, 11 Maj 2011    Temat postu:

Chwała Panu! On przychodzi i Sam Jeden czyni cuda Smile. Cieszę się z Ciebie Siostrzyczko :*. Twoja opowieść dała mi nadzieję na zbawienie paru opornych osób, które kocham i o które się modlę, z którymi prowadzę, wydawać by się mogło, bezowocny dialog. Przypomniało mi się, że przecież Jezusa sam przyciąga do siebie ludzi i Słowo, które się sieje w końcu wyda owoc Smile. Błogosławię Cię Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
chazah




Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:32, 14 Maj 2011    Temat postu: Nadziejo droga!

Dziękuję Ci z całego serca za to szczere, prawdziwe i budujące świadectwo, które w wielu miejscach przypomina także moja drogę za Panem.

Mam przeogromne pragnienie, aby poznać Cię bliżej... może mogłybyśmy - jeśli Pan pozwoli - razem jeżdzić do Tarnowa (ja również mieszkam aktualnie w jednej z miejscowości woj. podkarpackiego) z tych samych powodów, które opisałaś - nie mam tu na miejscu takiego żywego Bożego Zboru, o którym marzę i o który modlę się od kilku lat...

Wierzę, że nie przez przypadek zamieściłaś w tym miejscu swoje świadectwo, nie tak dawno i mnie Bóg - który wie o nas wszystko i doskonale zna nasze nawet najskrytsze myśli, pragnienia i potrzeby - pokierował w to cudowne, błogosławione miejsce, by poprosić o modlitwę i tak nawiązała się między mna a Bożymi wiernymi Wstawiennikami prowadzacymi z woli Bożej to forum wspaniała relacja, za którą jestem Bogu niezmiernie wdzięczna!

Napisz do mnie, jeśli uznasz to za właściwe. Ufam, że Pan ma dla każdej z nas jakiś konkretny plan... musimy być otwarte na Jego prowadzenie i uważnie wsłuchiwać się w Jego delikatny głos.

Modlę się, żeby Pan Jezus nadal Cię prowadził i zachował niesplamioną przez ten świat na dzień swojego przyjścia... już wkrótce Smile

Niech Cię Bóg Wszechmogący błogosławi!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nadzieja.




Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:33, 16 Maj 2011    Temat postu:

Witaj! Smile Chwała Bogu,że moje świadectwo może być dla kogoś zbudowaniem.Bardzo chętnie bliżej Cię poznam,wysłałam Ci zaproszenie do grona znajomych na FB.
Nadzieja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
chazah




Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 1:59, 17 Maj 2011    Temat postu: Nadzieja

Witaj Nadziejo!
Ogromnie się cieszę, że mogłyśmy nawiązać bliższy kontakt Smile Mam nadzieję, że Pan Jezus, który jest naszym Zbawicielem i Prawdziwie Dobrym Pasterzem zatroszczy się o nas, biedne, poranione Jego owieczki i sam bedzie nas "pasł", tak jak obiecał w Swoim Słowie. Bądź dobrej myśli i wyczekuj w milczeniu i cierpliwie na pomoc od Pana, gdyż - jak wiemy - "ON jest pomocą w utrapieniach najpewniejszą". Tylko MU wierz! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nadzieja.




Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:18, 17 Maj 2011    Temat postu:

Masz rację,kochana Siostrzyczko.Tylko Jezus jest naszą NADZIEJĄ. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iwonka
Gość






PostWysłany: Pią 12:39, 17 Cze 2011    Temat postu:

Witam, z przejęciem przeczytałam świadectwo nawrócenia i dziękuje Bogu za ciebie. Jest jednak jedna kwestia o którą chce poruszyć. Jest to rozwód w którego trakcie jesteś. Ja przyjęłam Pana Jezusa do serca w 2003 roku i od tego czasu przez kilka lat walczyłam w postach i modlitwach o mojego męża. Po kilku latach on się nawrócił i teraz cala nasza rodzina jest w Panu. Nie było to łatwe ani proste ale gorąco zachęcam cię do modlitwy wstawienniczej za męża swojego. Daj Panu Bogu szanse na ułożenie twojego życia. Człowiek nawrócony to nie ten sam człowiek a kobiecie bardzo jest potrzebna ochrona jaką zapewnia jej mąż.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 12:56, 17 Cze 2011    Temat postu:

Sytuacja nie jest taka prosta...
Mój małżonek ma inną kobietę,od ponad roku są razem,nasze małżeństwo to czysta fikcja,ale ja wciąż się nie poddawałam i miodliłam się...
Wszyscy,łącznie z pastorem kościoła do którego uczęszczam mówili mi,że w tym przypadku mam biblijne prawo się rozwieść,ale ja cały czas nie miałam pokoju w tym temacie,nawet,gdy sprawa była już w sądzie.Modliłam się.Potem okazało się,że kobieta mojego męża spodziewa się dziecka...W tym momencie straciłam wszelką nadzieję na uratowanie związku...
Ale niedawno ta kobieta poroniła...I choć bardzo żal mi tego dzieciątka-ono w niczym nie zawiniło-to być może jest to szansa by ratować małżeństwo...Rozmawiałam z mężem...On nadal chce być z tamtą kobietą...Więc niby nie ma szans...
Rozmawiałam również z pastorem,powiedziałam,że chciałabym walczyć o małżeństwo,bo jakby nie było jest to mój mąż...Pastor był tym faktem bardzo zdziwiony,stwierdził,że nie widzi powodów dla których miałabym "wracać do przeszłości i starego życia",dziwi się mi,skąd we mnie takie poczucie "obowiązku".Uważa,że Bóg ma dla mnie nowe rzeczy i stare powinno zostać zakończone...Ale ja wciąż się modlę...Niedługo mamy drugą rozprawę.Jeśli mój małżonek obieca mi,że zerwie z tą kobietą-dam mu szansę.Jeśli nie-niestwety,ale nie mogę żyć w trójkącie...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 13:35, 17 Cze 2011    Temat postu:

Sprawa wygląda na trudną ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Z doświadczenia wiem, że my mamy robić wszystko co do nas należy a resztę Jemu zostawić. W twoim świadectwie przewija się sporo niezadowolenia i krytycyzmu w stosunku do pastora i kościoła. To bardzo niebezpieczne. Kościół jest tym za co Pan Jezus oddał życie, jest też Jego oblubienicą. Pan Jezus jest Bogiem żywym i realnym, On może wszystko a Jego drogi to nie nasze. Ani ty ani nikt inny nie wie oprócz Boga z czym zmaga się pastor? Jaki ciężar związany ze służbą musi nosić? Chcesz mieć dobrego pastora to módl się za niego ale ani słowa krytyki. Bo jak krytykujesz sługę Pańskiego, krytykujesz samego Boga. Zobacz co stało się z narodem wybranym z powodu niewiary i szemrania na pustyni? Ilu z nich weszło do ziemi obiecanej?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Angem




Dołączył: 11 Maj 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pon 9:36, 20 Cze 2011    Temat postu:

Myślę, że Nadzieja wcale nie krytykowała pastora, tylko napisała szczerze, jak było. Pastor chciał dobrze, chciał zdjąć z jej barków pewien ciężar, ale same dobre chęci nie wystraczą, by rozwiązać taką trudną sprawę. A ta nie ejst jeszcze rozwiązana, więc czas pokaże, czy patosr miał rację, czy nie, czas to zweryfikuje. Tu nie chodzi ani o ślepe posłuszeństwo ludziom, ani upieranie się przy swoim. Po prostu trzeba z tym iść do Pana, inaczej się nie da...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nadzieja.




Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:52, 29 Cze 2011    Temat postu:

Dokładnie...Po prostu opisałam jak było...
Nie krytykowałam i nie krytykuję,bo nie mam takiego prawa.
Wiem tylko,że chcąc iść za Jezusem muszę być posłuszna JEMU-nie pastorowi czy starszym,bo oni mogą się mylić.Owszem,powinnam ich z szacunkiem wysłuchać,ale niekoniecznie bezkrytycznie im wierzyć i być im ślepo posłuszna.Bo oni są tylko ludźmi,omylnymi ludźmi...
Moja droga za Panem jest krótka,ale zdążyłam się już nauczyć jednej rzeczy:jeśli mam niepokój w jakiejś sprawie,nie pcham się w nią...
Ale gdy patrzę na to co się dzieje w mym małżeństwie obawiam się,że pastor jednak mógł mieć rację...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Angem




Dołączył: 11 Maj 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pią 21:22, 01 Lip 2011    Temat postu:

Nadziejo, zgadzam się z Tobą - pasterze mają udzielać duchowej strawy, czyli Słowa owieczkom Pana. Ty należysz do Jezusa. Jeśli oni Ci tej strawy nie dają, jeśli nie Jesteś zbudowana, nie masz obowiązku ich słuchać. Wówczas możesz się tylko modlić o nich. A co do sprawy Twojego męża, to módl się - Bóg sam Ci powie i objawi jakie ma dla Ciebie plany. Bóg nie obgaduje ludzi za plecami - o Twoim życiu powie Ci osobiście do Twojego serca, a nie do serca innych. Inni najwyżej mogą mieć Słowo potwierdzające. Módl się do skutku i czekaj na odpowiedź Pana, bo On ma ją dla Ciebie Smile.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nadzieja.




Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 8:05, 02 Lip 2011    Temat postu:

Teraz pozostało mi już tylko modlić się o męża.
Odbyła się druga sprawa rozwodowa.Mąż po raz kolejny się nie stawił.
Sędzia ponownie mnie przesłuchał.
Powiedziałam wszystko jak było i jak jest.
Sędzia uznał,że skoro mąż nie stawia się na sprawy i ma kobietę to nie ma o czym dyskutować.Jego wina jest ewidentna.
Postanowił wydać wyrok zaoczny:rozwód z winy męża,obciążenie go kosztami sprawy.
Wyrok uprawomocni się za 30 dni.
I choć nie miałam do końca pokoju w tej sprawie to teraz czuję jakby wielki ciężar spadł ze mnie.Czuję ulgę,radość i wdzięczność dla Boga,że wyrwał mnie z tego,jak nazwał to pastor,toksycznego związku.
Ktoś,kto nie był z nami,nie przeżył tego co ja,nie zrozumie tego...
Bałam się każdego jego powrotu,żyłam w ciągłym stresie.Nie raz nocowałam na ulicy...To był koszmar...Byłam szczęśliwa gdy go nie było i robiłam wszystko by nie musieć być w tym "domu".
Teraz to się zakończyło.Jestem wolna.
Nie mam pojęcia,co dalej,ale ufam Bogu,że mnie poprowadzi i pokaże drogę.
Nie zaprzestanę modlić się o męża.
Ale już nie muszę znosić tego wszystkiego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Angem




Dołączył: 11 Maj 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sob 16:48, 02 Lip 2011    Temat postu:

W ewangelii Jezus podaje powód wszeteczeństwa jako jedyny, dla którego można się rozwieść, a Twój mąż żyje z inną kobietą, więc ten powód zachodzi. Owszem, można jeszcze wybaczyć i dać możliwość scalenia małżeństwa, no ale ten ktoś musi chcieć tego przebaczenia, a Twój mąż nie chce. Nie martw się zatem i niczym nie przejmuj. Módl się, żeby poznał Pana, bo każdy powinien mieć tą szansę. I ciesz się, że Jesteś córeczką Najpotężniejszego Tatusia we Wszechświecie Smile.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Modlitwa Wstawiennicza Strona Główna -> Spotkanie z Bogiem Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin